Available via license: CC BY 4.0
Content may be subject to copyright.
KONTEKSTY KULTURY
2022/19, z.3, s.446–451
doi:10.4467/23531991KK.22.033.16547
www.ejournals.eu/Konteksty_Kultury
Paweł Majewski https://orcid.org/0000-0002-8902-3641
Uniwersytet Warszawski
pj.majewski@uw.edu.pl
Z kosmosu na Ziemię… iz powrotem
(Agnieszka Gajewska, Stanisław Lem. Wypędzony zWysokiego Zamku.
Biograa, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021, ss. 712)
Pod koniec ubiegłego wieku wkulturze czytelniczej– przynajmniej naszego
kręgu cywilizacyjnego– dał się zauważyć częściowy odwrót od pisarstwa kcjo-
nalnego wstronę literatury non-ction. Wzrost rangi pisarstwa niekcjonalnego
wroli zwierciadła świata dla osób czytających miał związek ze zmniejszeniem
roli „twórcy”– osoby prezentującej odbiorcom treści własnego umysłu wspo-
sób, który można obecnie określić, przynajmniej wniektórych przypadkach,
jako hegemoniczny. Tak ogólne spostrzeżenie wymagałoby głębszej analizy, ale
na potrzeby tego tekstu wystarczy wskazać, że jednym zelementów wspomnia-
nego procesu jest wysyp biograi. Lady ipółki księgarskie są dziś zastawione
setkami biograi opisujących życie ludzi ze wszystkich obszarów społeczeństwa.
Są to opisy realnych egzystencji, nie zaś istot bytujących jedynie wwyobraźni
osób, które piszą książki. Oliver Twist, Hans Castorp iEmma Bovary ustępu-
ją wnaszych czasach pola rzeczywistym kobietom imężczyznom, często mniej
sławnym, ale za to prawdziwym.
Zmianie ulega też styl pisania biograi. Wokresie, gdy whumanistyce do-
minowały nurty oproweniencji pozytywistycznej, racjonalistycznej ikrytycz-
nej, wartościowa biograa musiała być skonstruowana przede wszystkim zopi-
sów „twardych faktów”, relacjonowanych przez autora możliwie najbardziej
bezosobowo. Wnaszych czasach biograe nasycone są „ja” autorskim często
wstopniu nie mniejszym niż obecnością swojego bohatera czy bohaterki. Au-
torzy iautorki zwierzają się czytelniczkom nie tylko ze szczegółów warsztatu
badawczego, lecz również zrozterek inastrojów, jakie towarzyszyły im podczas
pisania. Afektywność współczesnego pisarstwa humanistycznego, przechodzą-
ca niekiedy wafektację, jeszcze pod koniec dwudziestego wieku byłaby uzna-
na za brak profesjonalizmu. Obecnie jest dowodem samoświadomości osób
Recenzje
Z kosmosu na Ziemię… iz powrotem 447
Recenzje
piszących wkwestii ich nieuchronnie lokalnego usytuowania oraz stanowi de-
klarację braku skłonności do zajmowania pozycji „obiektywnej”, wktórej moż-
liwość mało kto dziś wierzy.
W takim klimacie powstawała biograa Stanisława Lema napisana przez
Agnieszkę Gajewską, badaczkę dobrze obeznaną zproblematyką życia itwór-
czości tego pisarza. Powstała jako potężny siedemsetstronicowy tom wydany
przez Wydawnictwo Literackie, które wydawało książki Lema przez kilkadzie-
siąt lat iwznawia je do dzisiaj. Biograa ta napisana jest rzetelnie, solennie, na
podstawie rozległej kwerendy źródeł archiwalnych. Jest tak rzeczowa, że chwi-
lami staje się nieco nudna inie do końca wiadomo, wjakim celu umieszczo-
no wniej niektóre szczegóły, na przykład ten, że Neftali, szósty syn patriar-
chy Jakuba, żył sto trzydzieści trzy lata (s. 77, wzwiązku zdrugim imieniem
Lema– Herman– którego zresztą pisarz nigdy nie używał). Nade wszystko zaś
jest wswojej narracji bardzo silnie skoncentrowana na pochodzeniu geogra-
cznym ietnicznym Lema. Zadanie napisania takiej biograi było podwójnie
trudne– po pierwsze dlatego, że Lem, mówiąc oględnie, nie należał do osób
wylewnych, jeśli chodzi odzielenie się zinnymi ludźmi szczegółami swojego
życia, po drugie zaś dlatego, że wszczególności nie chciał mówić oswoim ży-
dowskim pochodzeniu.
W ubiegłym roku ukazała się pierwsza na świecie biograa W.G.Sebalda.
Jej autorka, Carole Angier, miała przed sobą trudne zadanie, zktórego zdała
relację wswojej książce– jej problem polegał na tym, że wdowa po Sebaldzie
odmówiła jej współpracy inie udostępniła żadnych materiałów. Mimo tego
Angier udało się zebrać wmiarę bogaty materiał źródłowy, na którym zbudo-
wała narrację biograczną. (Problemy biografów zopornym materiałem za-
sługują zresztą na osobny tekst. Sławna była wswoim czasie cierniowa dro-
ga badacza, który usiłował zebrać materiały do biograi Jerome’a Salingera.)
Główna teza interpretacyjna stawiana idowodzona wksiążce oSebaldzie gło-
si, że twórczość tego pisarza jest zbudowana na dręczącej go przez całe doros-
łe życie pamięci (a raczej postpamięci) dotyczącej Zagłady. Jest to teza, której
Sebald prawie na pewno nie chciałby zaakceptować, choćby dlatego, że wyra-
ża ona wsposób jednoznaczny to, co wjego tekstach zasugerowane jest bar-
dzo wieloznacznie ito wsposób, którego mniej uważny czytelnik może wogó-
le nie dostrzec.
Przykład zbiograą Sebalda wskazuje na jeden znaczelnych problemów
wiążących się zpisaniem biograi. Jest to bowiem poważne zadanie etyczne.
Biograf(ka) formuje życie swojego bohatera iprezentuje je przed oczami in-
nych ludzi. Wten sposób bierze na siebie odpowiedzialność za wizerunek cu-
dzej egzystencji. Może postawić osobę, októrej pisze, na piedestale, ale może
też pogrążyć ją wbłocie. Może również postawić na pierwszym planie dowol-
nie wybraną przez siebie cechę osobowości bohatera lub właściwość jego postę-
powania, awszystkie inne zepchnąć wcień. Zależy to tylko od doboru ispo-
sobu przedstawienia materiałów źródłowych.
Paweł Majewski448
Recenzje
Gajewska jest dobrze świadoma, że wjej przypadku ten problem jest szcze-
gólnie istotny. Jak pisać oczłowieku więcej niż oszczędnym pod względem ujaw-
niania spraw osobistych ikonsekwentnie unikającym relacjonowania własnej
traumatycznej młodości? Jak zachować umiar, takt idyskrecję, wydobywając
na światło dzienne sprawy, októrych bohater książki prawie nigdy nie chciał
mówić? Jak poprowadzić opowieść wobecności żyjących wciąż osób, których
ta opowieść częściowo dotyczy?
Za życia Lema kwestia żydowska pojawiała się wjego wypowiedziach, za-
równo literackich, jak ipublicystycznych, rzadko ina ogół wpostaci skompli-
kowanych wielopiętrowych aluzji iprzebrań. Wkrytyce, zarówno popularnej,
jak iakademickiej, tego wątku nie podejmowano wogóle, ito nie tylko dla-
tego, że znać było, iż autor sobie tego nie życzy, ale przede wszystkim dlate-
go, że przeżycia osobiste pisarza trudniącego się fantastyką naukową, mają, jak
się zdaje na zdrowy rozum, znikome znaczenie dla rozumienia jego twórczo-
ści. Pierwsze zwiastuny sygnalizujące, że wprzypadku Lema może być inaczej,
pojawiły się wniedługi czas po jego śmierci, apo roku 2010 zaczęły przybie-
rać coraz bardziej wyraziste kształty wszeregu rozpraw iartykułów. Wypędzony
zWysokiego Zamku– taki tytuł nosi dzieło Gajewskiej– stanowi zwieńczenie
tego procesu (choć wypada zaznaczyć, że autorka nie jest skłonna zauważyć, iż
nie stanowi ono jedynego jego etapu). Od zupełnego braku tematyki żydow-
skiej wlemologii przeszliśmy wciągu piętnastu lat do jego dominacji. Jesteśmy
obecnie bliscy uznania, że najważniejszy pisarz fantastyki naukowej wdziejach
literatury polskiej przez całe życie pisał zamaskowaną autobiograę.
Propozycja Gajewskiej jest poważna. Jest to pierwsza pełna irzetelna, do-
brze opracowana warsztatowo biograa Lema na świecie (jej prototyp, książka
Wojciecha Orlińskiego Lem. Życie nie ztej Ziemi, ujmował przedmiotową kwe-
stię tyleż błyskotliwie, co wybiórczo). Wyliczę tylko niektóre zjej zalet. Wyłania
się wniej zpoznawczego niebytu nie tylko galeria przodków Lema, ale prze-
de wszystkim jego matka, postać jak dotąd osobliwie tajemnicza inieco niesa-
mowita, jeśli brać pod uwagę, wjakich kontekstach hasło „matka” pojawia się
wtwórczości jej syna iz jaką wściekłością przyjął on umieszczenie gury „Mat-
ki” wekranizacji Solaris dokonanej przez Andrieja Tarkowskiego. Badaczka pre-
cyzyjnie rekonstruuje wiele składników historii rodziny Lemów (a wcześniej
Lehmów) ze Lwowa na podstawie kontekstów historyczno -kulturowych tam,
gdzie bezpośrednich danych na jej temat nie udało się odnaleźć. Pierwsze partie
opowieści utkane są wdużej mierze zdomysłów idomniemań. Często padają
tu słowa „być może”, „zapewne”, „prawdopodobnie”– co zaliczam do zalet, po-
nieważ wtakiej optyce można zobaczyć granice naszej wiedzy oautorze Głosu
Pana iocenić, przynajmniej wstępnie, czy da się je jeszcze przekroczyć iw któ-
rych ewentualnie kierunkach.
Nie mniej cenne jest przypomnienie wksiążce juweniliów Lema, które
ukazywały się tuż po wojnie wprasie inie zostały przedrukowane wżadnym
wydaniu książkowym, są więc dziś bardzo trudno dostępne. Pojawiają się setki
Z kosmosu na Ziemię… iz powrotem 449
Recenzje
cytatów zniepublikowanej dotychczas korespondencji pisarza. Poznajemy na
przykład historię listownej przyjaźni zUrsulą Le Guin, która proponowała
nawet, że pomoże Lemowi zainstalować się wUSA, gdyby zdecydował się tam
emigrować. Jest to ciekawe dopełnienie biograczne, dotychczas bowiem pa-
nowało wśród znawców ifanów Lema przekonanie, że jego relacje ze światem
amerykańskich twórców fantastyki były co najmniej chłodne. Należy także do-
cenić dbałość autorki biograi owyważone zrelacjonowanie „spraw trudnych”,
dotyczących nie tylko lwowskiej młodości Lema, ale też jego pierwszych lat
powojennych oraz jego zachowania wokresach wzmożonego nacisku władzy
ludowej na pisarzy iintelektualistów (stalinizm, rok ’68). Do tego wyważenia
przyczynia się staranne, uważne tropienie faktów, które Lem wautokomenta-
rzach pomijał milczeniem lub przeinaczał, niekiedy zpowodu luk wpamię-
ci, kiedy indziej zaś celowo konfabulując, co lubili mu wytykać nieprzychyl-
nie nastawieni komentatorzy.
Napisanie biograi pisarza uchodzącego przez długie lata za człowieka „bez
biograi” było zadaniem nie tylko trudnym– zpowodów, októrych wcześniej
wspomniałem– lecz również paradoksalnym, jest to bowiem wpewnym sensie
biograa ex nihilo. Ale praca Gajewskiej nie jest pod tym względem pionier-
ska. Pomnikiem tego rodzaju biograstyki jest bowiem pięciotomowa biograa
Henry’ego Jamesa napisana przez Leona Edela, za którą autor otrzymał Nagro-
dę Pulitzera. Przypomnę tylko, że wtym przypadku również chodzi opisarza,
który uprawiał wyranowane gry wchowanego ze swoimi czytelnikami. Wy-
dawało się, że Edel zamknął temat ipo tym, co przedstawił, nie zostało wie-
le do napisania. Jednak po upowszechnieniu się nurtów krytyczno-gendero-
wych wezbrała fala odczytań życia itwórczości Jamesa, które uprzednio raczej
nie przeszłyby przez sita recenzyjne szacownych publikatorów. Biograa Lema
spełni być może podobną rolę– podsumowując pewien etap badania jego ży-
cia idzieła, otworzy zarazem następny.
Stanie się tak, jeśli się stanie, również dlatego, że niektóre detale narracji
stworzonej przez Agnieszkę Gajewską mogą wzbudzać wątpliwości. Zdumiewa-
jąca jest na przykład surowa ocena dążności Lema do zapewnienia sobie kom-
fortu życiowego, ocena, którą badaczka formułuje wswojej książce niejedno-
krotnie ijednoznacznie. Tak więc na stronie 297 pisze: „Sposób pracy Lema
najbardziej przypominał rytm dnia Tomasza Manna, dla którego także zwa-
liste biuro [tak wtekście, powinno być: „biurko”] stawało się fortecą. Mann
utożsamiał się, podobnie jak później Lem, zmieszczańskim liberalizmem ieto-
sem właściwym dla tej warstwy: obowiązkowością, pracowitością, uporząd
-
kowaniem ipotrzebą wymiernych dokonań. Te mieszczańskie nawyki najwy-
raźniej wiązały się także zmarzeniami owygodzie iluksusie”. Wynika ztych
słów– nie wprost, ale dość wyraźnie, zwłaszcza po uwzględnieniu ich szersze-
go kontekstu– że zarówno Mann, jak iLem zgrzeszyli pracowitością, ajesz-
cze bardziej zgrzeszyli chęcią urządzenia się wżyciu. Jednak zwyjątkiem asce-
tów, Judymów ientuzjastów sportów ekstremalnych znakomita większość ludzi
Paweł Majewski450
Recenzje
dąży do zapewnienia sobie wziemskiej egzystencji raczej wygody niż niewy-
gody iStanisław Lem nie stanowił pod tym względem jakiegoś negatywnego
wyjątku, tym bardziej zaś dziwi piętnowanie tej jego dążności mianem „miesz-
czańskiego nawyku”. Jest to zabieg retoryczny wywołujący wrażenie, że Gajew-
ska hołduje romantyczno-modernistycznym opowieściom oartystach, którzy
najlepsze dzieła tworzą wtedy, kiedy przymierają głodem wnędznych izdeb-
kach, akomfort życiowy jest wtej optyce domeną tępych listrów. Sądziliśmy,
że wdwudziestym pierwszym wieku takie mitologie mają już tylko znaczenie
archiwalne. Owszem, można mieć zastrzeżenia do osób, które osiągnęły kom-
fort kosztem cudzego cierpienia, aswoją robotę wykonywały cudzymi ręka-
mi– ale ani Mann, ani Lem chyba się do nich nie zaliczają.
Z kolei na stronie 436, przy okazji omawiania listu Lema, wktórym refe-
rował on adresatowi kłopoty ze zwierzętami domowymi, autorka komentuje
bujną retorykę tego listu następująco: „Ten przykład pokazuje literacki talent
Lema do postrzegania codziennych zdarzeń ikoniktów jako fabuły, którą jed-
nocześnie można odnieść do relacji międzynarodowych, co przecież stanowi
kwintesencję jego prozy”. Codzienne zdarzenia aluzyjnie odnoszone do relacji
międzynarodowych jako kwintesencja prozy Lema? Albo mamy tu do czynie-
nia zomsknięciem piszącego pióra, albo– jeśli to zdanie potraktować poważ-
nie– należałoby je uzasadnić, ponieważ zpewnością nie jest stwierdzeniem try-
wialnym. Codzienność– przynajmniej ta ziemska– pojawia się wprozie Lema
nadzwyczaj rzadko, wyjąwszy trylogię Czas nieutracony.
Te uwagi można uznać za efekt czepialstwa iresentymentu recenzenckie-
go. Niestety, womawianej książce można również znaleźć błędy rzeczowe nie-
podlegające subiektywnej ocenie. Na stronie 580 mamy więc: „W wywiadzie
zmaja 1991 roku Lem podkreślał, że dobrze życzy nowo wybranemu premie-
rowi Tadeuszowi Mazowieckiemu, ale mu nie zazdrości, ponieważ zdaje sobie
sprawę, że jego rządy będą oznaczać powolne wydobywanie kraju zgłębokiej
jamy”. Tadeusz Mazowiecki był premierem Polski od 24 sierpnia 1989 roku
do 4stycznia 1991 roku, amaj 1991 roku przypadł na środek urzędowania
na tym stanowisku Jana Krzysztofa Bieleckiego. Co gorsza, przypis bibliogra-
czny do tego zdania wskazuje jako źródło przytaczanej wypowiedzi wywiad
„Nie jestem wróżbitą” przeprowadzony zLemem przez Witolda Beresia iAdama
Szostkiewicza dla „Tygodnika Powszechnego” nr 26 zroku 1990, czyli również
wczasie, kiedy nie sposób już było określać Mazowieckiego jako „nowo wy-
branego premiera”. Jakby nie dopasowywać, znaczenie wypowiedzi nie pasuje
do żadnej ztych dat. Oczywiście, pisząc siedemsetstronicową biograę źródło-
wą, ito zapewne, przynajmniej pod koniec tej pracy, pod presją czasu, trudno
uniknąć zamieszania wszkach/plikach oraz wprocesie redakcyjnym, apomy-
lenie dat wreferencji bibliogracznej nie jest wielkim problemem– niemniej
takie błędy podważają, niestety, zaufanie do całości narracji, zwłaszcza, kiedy
widoczne są nie tylko wprzypisach, ale także wtekście głównym.
Z kosmosu na Ziemię… iz powrotem 451
O tym, że gdzieniegdzie szwankuje kwerenda, świadczy też fragment ze
strony 608, będący wzmianką opartą na jednym zpóźnych tekstów prasowych
Lema: „W trzecim tomie historii powojennej lozoi wPolsce Lem znalazł
swoje nazwisko, choć sam skromnie przyznawał, że nie pasuje do żadnego sy-
stematycznego ujęcia” zprzypisem odautorskim „Nie udało się ustalić, którą
konkretnie publikację miał na myśli pisarz”. Otóż miał na myśli trzytomową
syntezę Polska lozoa powojenna pod redakcją Witolda Mackiewicza, wktórej
ostatnim tomie (Warszawa, Agencja Wydawnicza Witmark 2005) znalazł się
poświęcony mu rozdział autorstwa Pawła Okołowskiego (s. 179–204). Odna-
lezienie tej książki wdowolnym katalogu, choćby wNukacie, zpewnością by-
łoby łatwiejsze niż żmudne poszukiwania tropów przodków Lema wrozpro-
szonych archiwaliach.
Wreszcie na stronie 623, wpierwszym zdaniu Zakończenia, Gajewska pi-
sze: „Wystarczy zadrzeć głowę, by na nocnym niebie zobaczyć Wenus, Marsa,
Księżyc, gwiazdozbiory Aldebarana, Obłok Magellana, Lutni, Ryb Południo-
wych”. Wzamierzeniu autorki jest to aluzja do rejonów Kosmosu, wktórych
rozgrywają się fantastyczne fabuły Lema oraz nazw pojawiających się wtytu-
łach jego książek. Problem polega na tym, że, po pierwsze, Aldebaran jest gwiaz-
dą, aObłok Magellana galaktyką (a ściślej, dwiema galaktykami, stąd wastro-
nomii dzieli się go na Wielki iMały Obłok Magellana)– czyli żaden ztych
obiektów nie jest gwiazdozbiorem– po drugie zaś, prawidłowa nazwa gwiazdo-
zbioru „Ryby Południowe” brzmi „Ryba Południowa” ijest on wnaszych sze-
rokościach geogracznych widoczny tylko nisko nad horyzontem, zatem aby
go zobaczyć, nie trzeba zadzierać głowy, natomiast do tego, aby obejrzeć Ob-
łoki Magellana, samo zadarcie głowy nie wystarczy, należy bowiem wybrać się
wtym celu na półkulę południową naszej planety. Krótko mówiąc, z„gwiazdo-
zbiorów” ma wtym zdaniu rację bytu tylko Lutnia. Można jedynie dodać, że
omyłki na tle wiedzy naukowej zdarzały się również Mistrzowi.
Te iinne usterki nie odbierają wszelako wartości książce, będącej pierw-
szą całościową iźródłową biograą jednego znajważniejszych pisarzy polskich
dwudziestego wieku. Ijeśli dwoma celami pisania biograi są: wyjaśnienie
twórczości (lub innych działań) osoby portretowanej i/lub zaspokojenie cieka-
wości osób zainteresowanych tą twórczością lub tymi działaniami, to biograa
Lema napisana przez Agnieszkę Gajewską osiąga oba te cele, aczkolwiek zwy-
raźną przewagą drugiego.